Dawniej tętnił życiem, dziś jest ruiną

- Jeszcze do niedawna były tu piękne ogrody. Teraz wszystko jest rozgrabione, część altan spalono, to jest jedna wielka ruina – opowiada pani Jadwiga, która użytkowała działkę w zlikwidowanej części ROD „23 lutego” w Poznaniu. Właścicielką tych terenów jest Beata N.

O wzbudzającej kontrowersje sprawie pisaliśmy już wielokrotnie. Kobieta wykupiła prawa do części gruntów ROD „23 lutego” w Poznaniu za 80 tys. złotych. Sąd orzekł, że PZD ma wypłacić Beacie N. odszkodowanie w wysokości 7 mln złotych z tytułu bezprawnego użytkowania terenów, na których znajdowały się alejki oraz dom działkowca. Właścicielka, zgodnie z wyrokiem, jest winna Związkowi ponad 1 mln złotych jako rekompensata za środki zainwestowane w jego budowę. Beata N. wystawiła również rachunek działkowcom za bezumowne użytkowanie jej gruntów w wysokości 500 zł miesięcznie przez 10 lat. W sumie 60 tys. złotych.

 Działkowcy chcieli się porozumieć

- Chcieliśmy się porozumieć. Dążyliśmy do zawarcia ugody. W 2005 roku jej treść była już praktycznie gotowa. Wtedy właścicielka gruntów zerwała rozmowy i poszła do sądu– opowiada prezes OZ Poznańskiego Zdzisław Śliwa.

PZD starało się uzyskać prawa do gruntów na zasadzie zasiedzenia. Sąd odrzucił jednak taki wniosek. – Po odrzuceniu kasacji nie mieliśmy wyjścia. KR PZD na mocy uchwały rozwiązała część ROD „23 lutego”. Dalsze użytkowanie gruntów przez działkowców byłoby dla właścicielki podstawą do stawiania roszczeń. Zwołaliśmy również zebranie, na którym poinformowaliśmy o konsekwencjach, jakie grożą w przypadku nieopuszczenia tych działek – opowiada prezes Śliwa. Zaznacza też, że w przyszłości działkowcy mogą uzyskać odszkodowanie za majątek utracony w wyniku likwidacji. – Zaleciliśmy też działkowcom spisanie majątku, który pozostawili – opowiada. – Będziemy starali się im pomóc w dochodzeniu odszkodowań za te straty.

Nie tylko PZD, lecz również sami działkowcy próbowali dojść do porozumienia z właścicielką gruntów. – W 2005 roku wysyłaliśmy do niej pisma. Chcieliśmy oddać jej te tereny w zamian za odszkodowanie za nasadzenia i wybudowanie altany – opowiada pani Maria, która użytkowała działkę na ROD „23 lutego”. – Nie otrzymaliśmy jakiejkolwiek odpowiedzi – mówi. – W 2005 roku wartość naszych działek została oszacowana przez biegłego. Każda z nich była warta ok. 20 tys. złotych – wtóruje jej inny działkowiec – pani Ewa. – My nie chcieliśmy zostawiać swojego. Jakby nam oddała te pieniądze, od razu byśmy te tereny oddali – podkreśla.

Jednak nowa właścicielka nie informowała działkowców od początku o tym, że posiada prawa do gruntów, na których mają oni swoje działki i że powinni się stamtąd wynieść. – Nie było żadnej informacji. Wystarczyło dać ogłoszenie na tablicy przy wejściu. Przecież nikt by tu nie siedział bezprawnie – opowiada pani Maria.

Raj dla złodziei

Działkowcy opuścili swoje działki w marcu 2013 roku. Od tej pory pozostają one poza jakimkolwiek nadzorem. Stały się rajem dla złodziei, szabrowników, poszukiwaczy złomu i bezdomnych, którzy koczują w pozostałościach po altanach. – Na ogrodzie nie pozostało nic. Wszystko jest kompletnie zdewastowane – opowiada pani Ewa.

- Wiele altan zostało spalonych – opowiada Krzysztof Pietruszewski pełniący funkcję prezesa ROD „23 lutego”. – Jeden ze złapanych na gorącym uczynku tłumaczył podobno, że ogień niszczy ściany altan. Ułatwia dostanie się do środka i wyciągnięcie metalowych elementów.

Rzeczywiście, spacerując po terenie zlikwidowanej części ogrodu aż trudno uwierzyć, że jeszcze do niedawna były tu tętniące życiem działki. Wszystkie altany są zdewastowane. Mają powybijane okna, wyłamane drzwi, część z nich spłonęła.

Złomiarze są na pozostałościach po ROD „23 lutego” prawdziwą plagą. – Tu w pobliżu są skupy złomu. Nawet nie muszą tego gdziekolwiek wozić – opowiada prezes Pietruszewski.

Jak po przejściu huraganu

Ofiarą złodziei padają nie tylko opuszczone działki, lecz również wybudowany na terenie ROD „23 lutego” dom działkowca. Budynek był siedzibą Poznańskiego OZ PZD oraz zarządu ogrodu. Okręgowe władze PZD musiały się stamtąd wynieść po wyroku sądu. Teraz, pomimo zabezpieczeń oraz dozoru, dom działkowca jest doszczętnie zrujnowany. Wygląda jak po przejściu huraganu. Potłuczone okna, resztki połamanych mebli, powyrywane krany w łazienkach – całość jest w opłakanym stanie. – Niedawno wynieśli nawet komin, który ważył kilka ton – opowiada prezes Pietruszewski.

      

Dla szabrowników najwyraźniej nie ma rzeczy niemożliwych. Kradzież ciężkiej konstrukcji nie jest ich jedynym „wyczynem”. – Wykopują nawet głęboko położone rury, które doprowadzały wodę. Wycięto część drzew – opowiada pani Jadwiga, wieloletni działkowiec, której altana również spłonęła.

- Ktoś mógłby przyjść i powiedzieć „o co ta walka, o co tyle krzyku? Przecież to jest ruina”, ale to były kiedyś piękne działki – opowiada pan Ryszard.

Działkowcy nie zdążyli nawet zabezpieczyć, ani zabrać swojego majątku, który znajdował się na działkach. Tuż po zlikwidowaniu ROD przybyli na niego złodzieje. – Ja miałam wartościowy płot. Wszystko mi pokradli – załamuje ręce pani Ewa.

Sięgną do kieszeni emerytów i rencistów?

Ogromnym problemem dla działkowców są indywidualne roszczenia ze strony Beaty N. – Jak nam teraz dowalą 60 tys. to ja nie wiem co z nami będzie – opowiada pani Jadwiga. – Pośród nas są renciści i emeryci – podkreśla, dodając, że taka suma dla starszych osób to majątek. – Niektórzy na jej widok dostali ataku serca – opowiada pani Jadwiga.

Zlikwidowana część ROD „23 lutego” to dziś nie tylko smutne, opuszczone miejsce. To również zagrożenie dla okolicy. Działkowcy z istniejącej części ogrodu obawiają się, że gdy na terenach objętych likwidacją zabraknie metalowych elementów, które można sprzedać na skupie, złodzieje zaczną szabrować użytkowane działki. – Oni się już przyzwyczaili tutaj kraść – podkreśla pani Ewa. Poznański OZ ufundował betonowe, wysokie ogrodzenie, które odgradza pustoszone tereny od „żywego” ogrodu. Jak na razie spełnia ono swoją funkcję. Pytanie, jak długo to potrwa.